Wiecie co, tak sobie przeglądam statystyki mojego bloga i dochodzę do wniosku, że niezły ze mnie dupek bo częstotliowść z jaką zamieszczam nowe artykuły jest porażająco niska... A jak się okazuje Wy go jednak oglądacie i czytacie. Wychodząc Wam naprzeciw troszkę sie wytłumaczę. Otóż jak zapewne każdy z Was, muszę też pracować żeby zdobyć niezbędne do życia i płacenia alimentów środki finansowe – czytajcie ‘kasę’. Od razu też pragnę nadmienić, że alimenty nie są tu rozpatrywane jako zło konieczne a głównie jako środki jakie zapewniam mojej ukochanej córeczce (za pośrednictwem Anki-czy my się kiedyś dogadamy???????) do tego żeby miała fajne ciuchy, zabawki i wszystko czego potrzebuje. Ale to już temat na inny artykuł albo całego bloga bo temat małżeństw i rozwodów i jakże dramatycznych ich konsekwencji nijak jest powiązany z samochodami.
Zatem idąc dalej w świat samochodów, bo tylko o tym mowa na tym serwisie, chciałbym się z Wami podzielić kilkoma opiniami dotyczącymi marki znanej na całym świecie czyli Mercedesa. Otóż jak już zapewne zauważyliście Mercedes to marka, o której zwykłem pisać jako o ikonie motoryzacji. Powód jest prosty – w swojej głowie mam prosty podział – są trzy marki na świecie: Mercedes (bo jest to Mercedes i koniec, i niech się nikt nie pyta dlaczego bo przyjmuję to jako aksjomat motoryzacji), Ferrari (tutaj też nie pytajcie, bo to kolejne niezaprzeczalene potwierdzenie tego co można wykrzesać z samochodu w dziedzinie osiągów, sportu, designu i ekscytacji) i ostatnie ale może najważniejsze BMW (i tutaj krótka piłka- mieliście kiedyś lub jeździliście autem tej marki??? Jeśli nie to nawet się nie odzywajcie!!!).
Pomijając moje zboczenie dotyczące tych trzech marek skupię się wyłącznie na Mercedesie. Mercedes, Mercedes, Mercedes – dla wszystkich synonim luksusu, zamożności i statusu społecznego. I w tym kierunku przez lata marka ta budowała swój wizerunek. I zbudowała go umiejętnie w większości z nas nie wykluczając mnie. Ale – no właśnie nie pisałbym gdyby go nie było.
Jechałem ostatnio nowym oklularem, który ma już nałożone prostokątne oprawki i ku zdziwienieu gdyby nie znaczek na kierownicy to powiedziałbym, że jechałem jakimś nowym Mondeo. Pewnie zapytacie dlaczego i że pewnie się czepiam bo mi się w głowie poprzewaracało. Ale NIE. Wsiadam do nowego auta i widzę, że deska rozdzielcza wykonana jest z tandetnych tworzyw (znacznie gorszych niż te w W124), jej design nie odbiega znacząco od aut z klasy niższej, nie ma bajerów na klasę Merca i jakoś tak bez polotu.
Idąc dalej, kwestia designu zewnętrznego była chyba outsourcowana w Hundayiu i psuje linię modelu, która kultywowana była latami i dawała poczucie że jesteśmy kimś mając taką brykę. Psując już doszczętnie opinię nowej E-klasy pragnę tylko zauważyć, że silnik diesla (ten podstawowy) był głośniejszy i pracował z niższą kulturą pracy niż TDI w Golfie 6-tej genracji.
I tak naprawdę po przejażdżce zrobiło mi się trochę przykro. Mit jaki zakorzenił się w mojej głowie o jakości, solidności i niedoścignionej klasie Mercedesa został obalony. Jasno muszę przyznać, że Audi zrobiło tak wielki krok naprzód, że panowie ze Stuttgartu powinni jechać na korepetycje do Inglostadt. I nie chodzi mi w tym momencie wyłącznie o E-klasę bo modele takie jak SLK czy CLC (chyba najbrzydsze obecnie auto na rynku) dokładają swoje pięć groszy do upadku najbardziej prestiżowej marki świata.
Tomek Kruczkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz